...
Komentarze: 0
Dobra, kurna. Ilekroć próbowałam prowadzić pamiętnik, nigdy nic mi z tego nie wyszło.Systematyczność to taka głupia rzecz, która do wszystkiego jest potrzebna a ja za cholere jej sobie wyrobić nie umiem. Taaa, najlepiej to widać na przypadku ja+ gitara klasyczna- za cholerę ćwiczyć mi się nie chciało, rok się zamęczałam ten biedny instrument i niewiele z tego mam. No moze jako taką znajomość nut i ogólne poszerzenie mojej wiedzy o muzyce, ale nic poza tym. Taaak, przy okazji nie mam też zielonego pojęcia do czego ten blog będzie mi służył, skoro wszystko, co umiem z nim zrobić to cos napisać. Pisze takie rzeczy że mi sie żal, może nie będę dzięki temu musiała zabierać czasu różnym przemiłym ludziom, którzy skazani są na obcowanie ze mną. Bo w sumie jakie znacznie ma to, co się ze mną dzieje/co myślę/czego chcę??? Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, ze mnie po prostu nie ma i może lepiej niech tak zostanie. Tylko ciężko się taki stan utrzymuje, jeśli nie rozmawiam z kimkolwiek i nie mam myśli zajętych kimś innym. O czymś wtedy myśleć trzeba i ja po prostu zaczynam myśleć jako ja, o tym co się we mnie/ze mną dzieje. Popadam w subtelne zdziwaczenie vel egoizm, tak to się chyba nazywa. Skupiam sie na tym, co własciwie stanowi mój własny marny zywot i dochodze do niezmiennych wniosków, że to "ino żałosć błoga", jak to napisał pewien przemiły pan. Własciwie mogłabym wreszcie skończyć czytać tą ksiązkę o nim, ale jakoś opornie mi to idzie. 5 ksiażek zaczętych, na żadną nie mam ochoty:/ Za jakas godzinę pewnie mi przejdzie, a wtedy będę musiałą zasiąść do chemii, chyba że oświadczę moim zacnym o rzeczywistym stanie mojego zdrowia:/ Niewiele rozumiem, dość mam tego pieprzonego egoizmu. Chciałabym zobaczyć się z Moniką, miałyśmy to zrobić w poniedziałek, ale ja, jako parszywa, chora,ucząca sie biologii suka nie zawitałam na spotkanie. Wypadałoby zadzwonić, tylko, że teraz ona moze mieć małą ochotę na przyłażenie do mnie i zarażanie jej grypą czy innym świństwem. Zobaczymy. Przy okazji trza by zabrać sie za robienie tego opakowania na płyty dla Zwierza... Chyba powinnam wybrać się i kupić jakąś fioletową nić, ale jak wyjdę z domu i przypadkiem któreś z mieszkańców to zauwazy, to uuuupś, chemia miumiu nie minie.... ooo, jak miło Zwierz się ode mnie zaraziła i siedzi w domu:)heheh, nie ma to jak nieszczęście w parze;) przynajmniej będę miała z kim porozmawiać, nie muszę dłużej tego pisać, bo chyba coś mnie trafi. mam nadzieję, ze albo tych notek nie będzie widać, albo po prostu nikt tu nigdynie zajrzy. precz od mojego pamiętnika.chociaż nie myślę, zeby ktoś się połasił, wolę, zeby to jakos tak anonimowo przeszło.....
Dodaj komentarz